Nowy system kredytowania ludzi

  • Rozpoczynający wątek DeletedUser184619
  • Data rozpoczęcia

DeletedUser184619

Guest
Witam,
chciałbym zaprezentować swój pomysł, który jest nowym podejściem do systemu bankowego – zacieśnia kontakty pomiędzy kredytobiorcą a kredytodawcą i dzięki tej symbiozie daje korzyści obu zaangażowanym stronom.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie.



Nowy system kredytowania ludzi

System stworzony przeze mnie uwarunkowuje wysokość raty od dochodów kredytobiorcy, a więc instytucja finansująca staje się poniekąd odpowiedzialna za sytuacje ekonomiczną klienta przy jednoczesnym zwiększeniu dochodowości udzielanych kredytów.

W teorii

Obecnie należność jest z góry ustalana, a więc wartość kredytu od chwili podpisania umowy znana. Niestety nie tak łatwo przewidzieć kondycję finansową za 1, 2, 5 lat a tym bardziej 10, 15, a nader często opłata zżera potężną część budżetu. Gdy dochody maleją, rodzina staje się niewypłacalna i na horyzoncie pojawiają się dwie furtki: spirala długów i egzekucja komornicza. Można tego uniknąć poprzez uzależnienie raty od dochodów. Mój system zakłada stworzenie alternatywy, w którym odprowadzałoby się dany, z góry ustalony procent wynagrodzenia tytułem raty zamiast stałej kwoty.

Na przykładzie

Obecnie:
Rata: 400 zł.
Okres spłaty: 10 lat
Koszt kredytu (kapitał plus odsetki): 48’000zł.

Przy moim systemie:

Dla ułatwienia przyjąłem, że podwyżki przyznawane są z początkiem każdego roku a kredyt został zaciągnięty drugiego stycznia 2004 roku.

Na podstawie średniej krajowej:
2290 (2004), 2380, 2477, 2691, 2944, 3103, 3225, 3400, 3521, 3650 (2013)
400 z 2290 = 17,47%

17,47% płacone miesięcznie, do końca trwania umowy kredytowej.

Łączna spłata:
62’223,25 zł.

A w przypadku wyliczania części wynagrodzenia będącego ratą nie jako procent od obecnego wynagrodzenia a średniej z ostatnich 12-miesięcy:
750 z 2202 (średnia krajowa z 2003 roku) = 18,17%

Łączna spłata:
64’716,46 zł.

Na podstawie minimalnej krajowej:
824 (2004), 849, 899, 934, 1126, 1276, 1317, 1386, 1500, 1600 (2013)

400 z 824 = 48,55%

Łączna spłata:
68’228,29 zł.

A w przypadku wyliczania części wynagrodzenia będącego ratą nie jako procent od obecnego wynagrodzenia a średniej z ostatnich 12-miesięcy:
400 z 800 = 50%

Łączna spłata:
70’266 zł.

Przy założeniu, że kredytobiorca przez okres spłaty nie zachoruje, nie straci pracy dodatkowy zysk banku to:

- przy średniej krajowej 14223,25zł. bądź 16716,46. Co odpowiada braku wpływów z tytułu raty przy pierwszym wariancie przez okres od 22,31 miesiąca do 35,56, zależnie od czasu pojawienia się tej sytuacji a przy drugim od 26,22 miesiąca do 41,79.

- przy minimalnej krajowej 20228,29 bądź 22266. Co odpowiada braku wpływów z tytułu raty przy pierwszym wariancie przez okres od 26 miesięcy do 50,57, zależnie od czasu pojawienia się tej sytuacji a przy drugim od 28,66 miesiąca do 55,67.

Bank w większości przypadków zarobi więcej a klient zyskuje pewność, że gdy jego sytuacja ulegnie pogorszeniu należność się temu podporządkuje, wliczając w to utratę pracy, gdzie spłata na ten czas zostaje zatrzymana. Biorąc pod uwagę wszelkie kalkulacje pożyczkodawca mógłby zaproponować lepszy przelicznik kwotowo-procentowy, gdzie za każdy tysiąc złotych raty kwotowej w przeliczeniu na procentową wychodziłoby np. 950zł., co i tak zwróciłoby się z nawiązką wraz ze wzrostem płacy.

Dodatkowe korzyści

Opłata jest stałym procentem pensji, niezależnie od tego jaką wartość ma, więc dla instytucji czymś naturalnym będzie zadbanie o to, by wynagrodzenie było jak najwyższe. System skłoni ich do włączenia się w ulepszanie sytuacji ekonomicznej kredytobiorcy próbując znaleźć mu pracę, finansując szkolenia…
Załóżmy, że klientem zostaje spawacz z kilkuletnim doświadczeniem, który zarabia 3000zł. W Norwegii za tą samą pracę dostanie 5 razy więcej. Kontrahent w dniu podpisywania umowy wyraził chęć wyjazdu za pracą, bank finansuje wyjazd, miesiąc zakwaterowania, wyżywienie a przez okres wielu lat cieszy się kilkukrotnie wyższymi wpływami.

Techniki znajdowania pracy

Największe banki dysponują aktywami o wartości przekraczającej bilion dolarów, mają powiązania z tysiącami przedsiębiorstw na całym świecie. Nie wierzę, by takie molochy nie były w stanie stworzyć struktury pozwalającej na wchłonięcie przez rynek części „ich” bezrobotnych bądź niskopłatnych klientów.

Ponadto wyróżniłbym kilka sposobów:

- agencje pracy – rynek nie znosi próżni. Jestem pewny, że gdyby istniało zapotrzebowanie na tego typu usługi powstałyby udoskonalone przyboczne agencje pracy, które na zlecenie i pieniądze konkretnych pożyczkodawców wyszukiwałyby oferty pracy i przygotowywały pracowników do podjęcia zatrudnienia,

- rynek wewnętrzny – poprzez przedsiębiorstwa szukające wsparcia (o tym potem). Przedsiębiorca zobowiązałby się szukać pracowników wpierw poprzez bank, w którym wsparcie finansowe otrzymał,

- oferowanie pieniędzy zakładom pracy – firma mająca do wyboru wystawienie oferty pracy na forum publicznym bądź forum wewnętrznym instytucji, gdzie oprócz kandydatów o podobnych kwalifikacjach w razie zatrudnienia dostanie również zapłatę, zawsze wybierze opcje drugą. Ponadto banki mogłyby nawiązać stałą współpracę z dużymi pracodawcami na dostarczanie siły roboczej, np. w przypadku biedronki mowa jest o co najmniej 10’000 pracownikach rocznie. Zainteresowani przejściem do dyskontu powinni być zwłaszcza klienci pracujący w małych sklepach, supermarketach i niektórych dyskontach, gdzie średnia pensja jest o ok. 20-25% niższa oraz oczywiście bezrobotni. Biorąc pod uwagę różnicę, 2500 brutto (realna płaca brutto kasjera w biedronce) do 2000, przy 1/3 wynagrodzenia tytułem raty i 200 złotych zapłaconych za zatrudnienie pracownika, dodatkowy dochód sieci przy 10’000 pracownikach to 2mln zł. a banku w perspektywie roku (po odliczeniu opłaty dla Jeronimo Martins) 18mln zł. Dodatkowym plusem jest fakt, że należność mogłaby być automatycznie „ucinana” z pensji pracowników, co zapobiegłoby opóźnieniom w płatnościach raty,

- społeczeństwo – największą grupą jaka mogłaby pomóc bankowi w znajdowaniu pracy dla swoich klientów jesteśmy my wszyscy. Wielu z nas posiada informacje o rekrutacji do jakichś przedsiębiorstw, choćby do tego w którym sami obecnie pracujemy. Sprzedaż tej informacji pożyczkodawcy mogłaby przynieść małe, ale zawsze korzyści finansowe, pod warunkiem, że ów pracodawca przyjmie owego pracownika oraz że byliśmy pierwszą osobą, która tą ofertą się podzieliła. System mógłby być całkowicie zrobotyzowany, np. automatyczna sekretarka wymagałaby podania tylko 3 informacji: stanowisko, nazwa przedsiębiorstwa, miejscowość. Przeszukałaby zasoby i o ile oferta by tam nie widniała przypisała do konkretnego katalogu z potencjalnymi zainteresowanymi klientami, informując rozmówce o tym, że jest „pierwszy”.

Mechanizmy zabezpieczające

Nie trzeba być wizjonerem by przewidzieć, że część ludzi weźmie kredyt, by po chwili cieszyć się życiem w szarej strefie. Dlatego istnieje potrzeba wypracowania takich rozwiązań, które pozwolą w znacznym stopniu ograniczyć ten proceder. Jedną z możliwości jest sporządzenie odpowiedniej klauzuli, która dawałaby możliwość wiążącego wpłynięcia na kredytobiorcę. Klient spośród listy dostępnych zawodów wybrałby w porozumieniu z pożyczkodawcą listę tych, na które w razie potrzeby mógłby się przekwalifikować, pensję minimalną za którą podejmie zatrudnienie, odległość od miejsca zamieszkania a także czy byłby chętny zmienić miejsce zamieszkania (również na zagranice), gdyby warunki pracy oferowane przez tamtejsze przedsiębiorstwo było znacząco lepsze. Instytucja na podstawie tego podsyłałaby propozycje, które można by przyjąć, ale takiego obowiązku nie ma, dopóki nie zaistnieje czynnik przewidziany w umowie. Dopiero wtedy taka oferta nabierałyby mocy wiążącej. Jedną z takich sytuacji może a wręcz musi być utrata pracy. Kolejną obniżenie wynagrodzenia o jakiś procent, na przykład 10%, przyrównując to do płacy z dnia wzięcia kredytu. Klient u którego to zaistniało, jeśli dostałby propozycje spełniającą warunki na które się zgodził w załączniku do umowy, musiałby ją przyjąć. Jeśliby odmówił bez wyraźnej, uzasadnionej przyczyny, np. żałoba, transakcja zostałaby zrywana.

Oferta dla firm

Przedsiębiorca chcący założyć zakład pracy bądź dofinansować już istniejący, przy tym systemie prócz pieniędzy otrzymałby wsparcie od instytucji finansowej, w formie pomocy fachowców; księgowych, ekonomistów, prawników itd. W końcu prężnie rozwijająca się firma to większy zysk a koszt zatrudnienia armii doradców dla banku trudniącego się w ofercie dla przedsiębiorstw w przeliczeniu na jednego klienta byłby znikomy. Dodatkowo właściciel mógłby liczyć na pewną doraźną pomoc w znajdowaniu zleceń poprzez zapoznanie go z pożyczkobiorcami potrzebującymi produktu oferowanego przez niego oraz nawiązanie kontaktu z partnerami zewnętrznymi działającymi w branży do której próbuje „trafić” ze swoim towarem. Te atuty sprawiają, że dla części przedsiębiorców takie rozwiązanie byłoby wręcz idealnie, bo przy kupnie zastrzyku lekarza dostają za darmo a dla pożyczkodawcy to perspektywa kilkukrotnego pomnożenia wkładu własnego, tym większego im lepszych doradców z rynku pochwycił.

Podsumowanie

System opracowany przeze mnie powinien być ciekawą alternatywą do już istniejącego; lekiem na strach przed dniem jutrzejszym, kołem ratunkowym dla mniej zaradnych, a dla banków to kolejne pole do wykazania się, żyzne i dające wysokie plony przy umiarkowanym nakładzie pracy. Wierzę, że to nieznane dotychczas zacieśnianie stosunków pomiędzy pożyczkodawcą a pożyczkobiorcą pozwoli obu zaangażowanym stronom na wypracowanie odpowiednio wysokiego, miarodajnego zysku.
Damian Szymczak
 
Do góry